Naukowcy o GMO: są szanse i zagrożenia, konieczne dalsze badania
Nauka w Polsce (PAP) | 2008-03-21
Organizmy genetycznie modyfikowane (GMO) są szansą na rozwój ludzkości ale i zagrożeniem, a co przeważy dowiemy się po latach - oceniają naukowcy z PAN.
Na razie zalecają przede wszystkim dalsze badania nad skutkami modyfikacji genetycznych. GMO to organizmy, których materiał genetyczny (DNA lub RNA) zmieniono za pomocą technik biologii molekularnych. Najczęściej modyfikacja polega na włączeniu do genomu zmienianego organizmu obcego genu, np. pochodzącego od innego gatunku. W ten sposób powstaje zupełnie nowy gatunek, wyposażony w nową cechę. W przypadku roślin może to być odporność na konkretne środki chwastobójcze lub na pasożyty.
Obecnie, jak tłumaczył biochemik prof. Stanisław Bielecki z Wydziału Biotechnologii i Nauk o Żywności Politechniki Łódzkiej, w Polsce nie ma na rynku żywności genetycznie zmodyfikowanej, np. zmodyfikowanych pomidorów czy kukurydzy. Nie oznacza to jednak, że nie korzystamy z pomocy GMO.
"Wszyscy używamy w swoich pralkach proszków do prania. Biologiczny czynnik, który w tych proszkach jest, to jest produkt genetycznie zmodyfikowanych organizmów. Codziennie jemy produkty mleczarskie, które są otrzymywane przy użyciu genetycznie zmodyfikowanych drobnoustrojów" - powiedział we wtorek Bielecki, podczas konferencji prasowej w Warszawie.
Przypomniał, że również wiele preparatów leczniczych, np. insulina czy hormon wzrostu również jest produkowanych w laboratoriach przez bakterie, w których dokonano takich zmian genetycznych, aby produkowały ludzkie hormony.
Z kolei biolog prof. Andrzej Anioł z Instytutu Hodowli i Aklimatyzacji Roślin w Radzikowie poinformował, że w Polsce importowane produkty spożywcze zawierające soję mogą być wyprodukowane z genetycznie zmodyfikowanej odmiany tej rośliny. "Importujemy ponadto rocznie ok. 2 mln ton śruty sojowej wytworzonej z soji GMO uprawianej przede wszystkim w Ameryce Południowej. Jest ona używana przede wszystkim jako składnik pasz dla drobiu hodowanego u nas w kraju" - powiedział.
Zdaniem zastępcy przewodniczącego Komitetu Biotechnologii PAN, specjalisty w dziedzinie biobezpieczeństwa prof. Tomasza Twardowskiego, zamknięta hodowla genetycznie zmodyfikowanych bakterii w laboratoriach nie budzi sprzeciwu żadnych środowisk. Dyskusja toczy się wokół genetycznej modyfikacji roślin, które są uprawiane na polach, przez co mają wpływ na środowisko naturalne oraz, na masowe spożywanie tych roślin. Skutków dla środowiska, jak i dla zdrowia ludzi jedzących te produkty nie sposób ocenić bez dokładnych, długotrwałych badań.
Podkreślił, że żadne prawo w Polsce, ani w całej Unii Europejskiej nie zabrania importu i sprzedaży żywności lub pasz wytworzonych z GMO. "Chcąc uchwalić takie prawo, Polska musiałaby przedstawić naukowe, sprawdzone informacje o tym, że produkty takie mogą być szkodliwe" - powiedział Twardowski. Jak dodał, podobnie rzecz się ma z zakazem upraw genetycznie zmodyfikowanych roślin na polach, z tym, że obecnie w Polsce żaden gatunek GMO nie jest zatwierdzony do upraw na otwartych polach.
Ostrożność w rozpowszechnianiu GMO w środowisku naturalnym doradza biolog ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego prof. Tadeusz Żarski. "Obecnie wprowadzane modyfikacje genetyczne roślin zmierzają do tego, aby były one odporne na herbicydy oraz, żeby produkowały białko toksyczne dla owadów szkodliwych. Nie ma jednak możliwości stworzenia białka, które będzie trujące tylko dla jednego gatunku owada, co najwyżej, może być trujące np. dla całego rzędu owadów lub pewnej grupy owadów. Nie mamy gwarancji, że przy okazji likwidacji np. stonki kukurydzianej czy omacnicy prosowianki nie niszczymy innych organizmów, które są pożyteczne"- podkreślił.
Żarski dodał, że toksyna taka może być nawet szkodliwa dla ssaków, w tym, być może, ludzi. Potwierdzają to wstępne badania prowadzone na myszach.
Jak argumentował wiceprezes PAN, specjalista w dziedzinie chemii bioorganicznej prof. Wojciech Stec, postęp zawsze wiąże się z pewnymi wątpliwościami, niemniej płyną też z niego korzyści. "Cywilizacja przyniosła nam różne zdobycze. Trzeba za nie płacić, ale czy to znaczy, że mamy z nich zrezygnować?" - pytał.
Jego zdaniem, korzyści z upraw GMO prawdopodobnie przewyższą ewentualne straty. Polska zaś nie powinna zostawać w tej dziedzinie w tyle. "Jeśli na całym świecie powstaną uprawy roślin, których owady szkodliwe nie będą atakowały, a tylko u nas zostaną uprawy niezmodyfikowane, grozi nam, że staniemy się przedmiotem inwazji np. szarańczy" - ostrzegł.
Źródło: PAP - Nauka w Polsce, Nauka w Polsce, Urszula Rybicka, bsz
Komentarze
GMOlog | 2008-03-25 12:58:52
W powyższym artykule nadużyto określenia gatunek. O różnych gatunkach mówimy wtedy, kiedy dwa osobniki różnią się między sobą tak bardzo, że swobodne krzyżowanie się miedzy nimi staje się niemożliwe lub następne pokolenie powstałe w wyniku takiego rozmnażania jest bezpołodne. A kiedy różnice miedzy osobnikami są, ale nie uniemożliwiają krzyżowania się i powstaje płodne potomstwo, to mówimy wtedy że osobniki należą do różnych odmian (w przypadku roślin) lub różnych ras (w przypadku zwierząt) tego samego gatunku. Jak narazie GMO które zostało skomercjalizowane nie są nowymi gatunkami tylko nowymi odmianami znananych gatunków. Np kukurydza Bt11 jest genetycznie zmodyfikowaną odmianą kukurydzy, a nie nowym gatunkiem kukurydzy. Nawet jeśli za punkt wyjścia modyfikacji służyła też uprawna odmiana kukurydzy, a nie forma dzika tego gatunku.
Precyzja pojęciowa jest istotna, bo za chwilę ekolodzy zaczną nas straszyć nowymi genetycznie zmutowanymi gatunkami :-(
123 | 2008-04-18 17:35:49
Monsanto jest zapewne liderem, ale jest tez i lgarzem.
Na powaznie zadane pytania ze strony naukowcow potrafia
manipulowac danymi, badz unikac odpowiedzi.
hmm | 2009-02-27 22:48:46
kiedy mieliśmy w Polsce inwazję szarańczy?