siRNA ma ogromny potencjał
BioTechnolog.pl | 2006-10-17
"Już samo przyznanie tegorocznej Nagrody Nobla w dziedzinie Medycyny za siRNA świadczy o dużej aplikacyjności tej technologii." - rozmowa z pracownikami firmy Celon-Pharma, polskiej firmy biotechnologicznej, która zajmuje się rozwojem innowacyjnych leków opartych o technologię interferencyjnego RNA.
Marcin Kawa: Jakie były początki firmy?
Maciej Wieczorek: Wcześniej, przez ponad 10 lat zajmowałem się rozwojem i badaniami w firmie Adamed. Po sprzedaży swoich działów zainwestowałem kapitał w firmę Celon-Pharma. Została ona założona w 2002 roku, jej podstawowa działalność związana jest z produkcją i sprzedażą leków generycznych. Po dwóch latach zdecydowaliśmy się na rozpoczęcie działalności badawczo-rozwojowej, i wtedy rozpoczęliśmy badania nad siRNA. W tej chwili w Celon-Pharma pracuje blisko 50 osób, z tego w pracach badawczo-rozwojowych nad innowacyjnymi lekami siedem osób - chemicy, biotechnolodzy oraz biolodzy molekularni.
Dlaczego siRNA?
MW: Przed podjęciem decyzji o platformie technologicznej którą chcemy rozwijać rozważaliśmy wiele możliwych innowacyjnych technologii, np.: związane z przeciwciałami monoklonalnymi . Z racji świeżości, ogromnego potencjału zdecydowaliśmy się właśnie na rozwój technologii siRNA. Oczywiście była to w pewnym stopniu także nasza subiektywna, intuicyjna decyzja. W tej chwili cieszymy się z tego wyboru.
Tegoroczna Nagroda Nobla w pewnym stopniu potwierdziła, że decyzja była słuszna?
MW: Tak. Przyznanie Nagrody Nobla w dziedzinie Medycyny za opisanie wyciszania ekspresji genów za pomocą dwuniciowego RNA potwierdziło, że nasze badania zmierzają we właściwym kierunku. Na uwagę zasługuje fakt przyznania Nagrody w dziedzinie medycyny, wskazujący na duży potencjał terapeutyczny leków opartych na tym mechanizmie. Już samo przyznanie Nagrody Nobla świadczy o dużej aplikacyjności nagradzanego odkrycia, czy technologii.
Kiedy możemy spodziewać się pierwszych praktycznych zastosowań siRNA?
Dr Monika Lamparska-Przybysz: Obecnie prowadzone są już badania drugiej fazy klinicznej z lekami opartymi na siRNA, jednak produktów na rynku należy spodziewać się nie wcześniej niż w 2010-2012 roku. Przewaga technologii RNAi nad tradycyjnymi lekami polega m.in. na znacznym skróceniu fazy badań przedklinicznych. W przypadku siRNA badania te mogą trwać nawet zaledwie 3-4 miesiące. Etapem limitującym są tu badania kliniczne, które nie mogą ulec skróceniu. Pierwsze badania kliniczne rozpoczęto jesienią 2004 roku, więc zaledwie 6 lat od opublikowania pracy tegorocznych Noblistów.
MW: Z pewnością za pomocą tej metody szybciej będą leczone schorzenia, które pozwalają na miejscowe podanie siRNA, np. oczu, czy wątroby. W przypadku nowotworów, szczególnie w zaawansowanym stadium z przerzutami problemy są znacznie większe, wiążą się bowiem z koniecznością systemowego podania leku. W tej chwili nie potrafimy jeszcze tego skutecznie robić. Problemem jest mała stabilność siRNA w osoczu.
Jakie choroby poza nowotworowymi można będzie leczyć za pomocą siRNA?
Dr ML-P: Technologia oparta na siRNA może znaleźć zastosowanie we wszystkich terapiach, w których dąży się do zmniejszenia ilości białka zaangażowanego w proces chorobowy. Wśród aktualnie wymienianych znajdują się choroby metaboliczne (cukrzyca, otyłość), nowotwory, choroby neurodegeneracyjne oraz wirusowe. Prowadzone są również badania nad wprowadzeniem siRNA do leczenia astmy i alergii.
Czym konkretnie zajmują się Państwo, jakie geny są wyciszane?
Dr ML-P: Oczywiście nie możemy zdradzić jakie to geny, możemy jedynie powiedzieć, że są to geny związane z zahamowaniem apoptozy lub nadmierną proliferacją komórek nowotworowych. Produkty tych genów uczestniczą m.in. w przekazywaniu sygnału w szlaku Wnt/beta-katenina. Jako potencjalne cele terapeutyczne wybiera się geny, które wykazują nadekspresję i/lub nadmierną aktywność głównie w komórkach nowotworowych. Takie ukierunkowanie ogranicza niepożądane oddziaływanie na zdrowe tkanki.
Jak bardzo zaawansowane są Państwa prace, w porównaniu do stanu na świecie?
MW: Na świecie jest około kilkanaście, może kilkadziesiąt firm biotechnologicznych pracujących nad siRNA, w Polsce jesteśmy jako jedyni. Uczestniczymy regularnie na prawie wszystkich najważniejszych konferencjach na świecie poświęconych tej technologii, na bieżąco weryfikujemy nasz dorobek, naszą wiedzę. Na tej podstawie możemy stwierdzić, że z dotychczasowymi wynikami jesteśmy w światowej czołówce.
Sukcesem, jakim możemy się pochwalić są opracowane przez nas chemiczne modyfikacje zwiększające stabilność siRNA. Mamy także zgłoszenia patentowe dotyczące wyciszania genów ze szlaku Wnt/beta-katenina.
Jakie są Państwa plany na następne lata?
MW: Jest jeszcze za wcześnie aby powiedzieć, że za określony okres czasu uda nam się wprowadzić na rynek lek oparty o interferencję RNA. W tej chwili najważniejsze jest opracowanie sposobu na systemowe podawanie siRNA. Tak podawane leki miałyby niewątpliwie dużą przewagę konkurencyjną z rynkowego punktu widzenia. Miejscowe podanie oczywiście jest możliwe, jednak wiąże się to z ograniczeniami w zastosowaniach klinicznych. Nie do każdego rozwijającego się nowotworu można bezpośrednio wprowadzić siRNA.
Kiedy nakłady się zwrócą?
MW: Oczywiście skłamię, jeżeli powiem, że jeszcze przez dziesięć lat mamy zamiar ciągle inwestować. Na bieżąco analizujemy nasze wydatki i sukcesy badawcze. Cieszymy się, że jesteśmy liderem w badaniach nad zastosowaniem technologii siRNA w celach terapeutycznych. Mamy nadzieję, że wcześniej czy później otrzymamy istotną premię za swoje badania, wynikającą z uzyskiwanej przewagi konkurencyjnej. Naszym potencjalnym rynkiem jest cały świat.
Czy pieniądze są najważniejszym problemem przy zakładaniu innowacyjnej firmy biotechnologicznej?
MW: Pieniądze są istotnym ograniczeniem. Wszyscy mamy poczucie pewnego ryzyka, naszym podstawowym celem jest przeżyć, mniej lub bardziej zdajemy sobie sprawę z wysiłku finansowego jaki związany jest z rozwojem innowacyjnej technologii. Zwrot nakładów związanych z siRNA możemy planować dopiero za kilka lat, i należy zdawać sobie z tego sprawę. Pewien kapitał jest potrzebny aby rozpocząć taką działalność. Aczkolwiek uważam, że w Polsce jest dużo firm farmaceutycznych, które mogłyby w sposób selektywny wybierać innowacyjne projekty i je rozwijać.
Dlaczego tego nie robią?
MW: Myślę, że tą przyczyną jest tak naprawdę brak doświadczenia, brak wiary, brak możliwości oceny ryzyka takiego projektu, także brak danych rynkowych oraz brak know-how i doświadczenia w zakresie możliwości w przyszłości odsprzedaży/licencjonowania praw do produktów. Chyba to jest kwestia kierownictwa firm i aktualnego nastawienia się na szybki zwrot z inwestycji oparty na lekach generycznych.
Niewątpliwie, to że zdecydowaliśmy się na tą technologię, wynikało z mojej oceny, że rynek leków generycznych za 3-4 lata przestanie być tak atrakcyjny również w Polsce. Wynika to przede wszystkim ze zmieniającego się prawa patentowego, które uniemożliwia osiągnięcie przewagi konkurencyjnej leku generycznego w takim stopniu w jakim jest to możliwe jeszcze dzisiaj. W przyszłości następnego dnia po wygaśnięciu patentu bądź prawa wyłączności danych, 5-10 leków generycznych wchodzi jednocześnie, tego samego dnia na rynek. W efekcie następuje natychmiastowa erozja ceny, nie pozwala to na akumulację środków przeznaczanych na efektywny rozwój.
Kto może w Polsce założyć firmę biotechnologiczną?
MW: Oczywiście każdy może założyć taką firmę :) jednak dla zmniejszenia ryzyka niepowodzenia takiego projektu, niekorzystnego odbicia się na kondycji finansowej, najprostszą drogę mają, wspomniane już, działające firmy farmaceutyczne produkujące leki generyczne. Drugie rozwiązanie, wzorowane na doświadczeniach z USA, to sytuacja, gdy grupa zapaleńców przekonuje inwestorów do 3-5 letniej inwestycji w swój pomysł. Po tym czasie w zależności od uzyskanych wyników decydują się co dalej, czy inwestujemy dalej, sprzedajemy wyniki, firmę.
W Polsce bardziej brakuje zapaleńców, czy inwestorów?
MW: Trudno powiedzieć który element jest ważniejszy. Firma biotechnologiczna to są procedury, to jest ogromna wiedza, którą trzeba posiąść po to, aby w sposób profesjonalny rozwinąć produkt, wprowadzić na rynek dany lek. Osoby wywodzące się z nauki takiej wiedzy nie posiadają. Najsensowniejszym rozwiązaniem byłoby tworzenie zespołów, których członkowie wnosząc wiedzę i doświadczenie byliby w stanie wytworzyć produkt.
Ci zapaleńcy głównie wywodzą się z instytutów naukowych, które mają już jakiś target molekularny bądź technologię, i chcą z nim związać swoje życie, a przynajmniej kilka lat. Np. udało im się zidentyfikować nowy gen, odpowiedzialny za ekspresję białka, które związane jest z proliferacją komórek nowotworowych. I teraz kolejnym, i krytycznym momentem jest przekonanie zewnętrznych inwestorów do finansowania swojego projektu. To jest moim zdaniem jedyna droga w takiej sytuacji. Nie można oczekiwać, że kapitał sam przyjdzie do instytutów. Ja, stawiając się w roli inwestora ostatnią rzeczą którą bym zrobił, to byłoby nakłanianie naukowców do tego, aby zechcieli poprowadzić firmę biotechnologiczną. Inicjatywa absolutnie musi się wywodzić od ludzi, którzy chcą coś zrobić, są absolutnie przekonani do swojego projektu, są w stanie poświęcić kilka najbliższych lat całkowicie na jego realizację.
Jakie koszty wiążą się z prowadzeniem innowacyjnej firmy?
MW: Nasze koszta na poziomie badań in-vitro w skali roku wynoszą 600-800 tys. euro. W tej chwili finansujemy swoją działalność z bieżącej sprzedaży naszych leków. Od początku działalności firma finansowana jest z własnych środków. Ale już przypadku badań klinicznych eskalacja kosztów jest ogromna, wtedy nie wykluczamy pozyskania kapitału zewnętrznego, co może wiązać się ze zrzeczeniem pewnych praw do produktu.
Kiedy w Polsce zaczną powstawać firmy biotechnologiczne?
MW: Aby powstała u nas pulsująca branża biotechnologiczna krytyczne jest uwolnienie stanu letargu w instytucjach naukowych, uwolnienie wiary w to, że można prowadzić dobre badania, a w perspektywie widzieć związany z nimi element ekonomiczny. Wierzyć w to, że samemu można się na tym wzbogacić, i stworzyć coś ciekawego i ważnego dla społeczeństwa w którym żyjemy. I to jest chyba najważniejsze. Pieniądze są konieczne, ale same nie są w stanie wiele zrobić. Cała wartość jest w głowie człowieka, a nie w urządzeniach w laboratorium.
Co mogą zrobić absolwenci studiów biotechnologicznych, którzy chcieliby pracować w innowacyjnej firmie?
Piotr Guzenda: Przede wszystkim należy zacząć o tym myśleć, nie w momencie kończenia studiów, a w ich trakcie. Moim zdaniem takim krytycznym momentem jest trzeci rok, w czasie studiów pięcioletnich. W tym czasie trzeba zastanowić się co chce się robić, dowiedzieć się jak wygląda rynek pracy z tym związany. To co się dzieje ze studentem po ukończeniu studiów jest determinowane tym co robi w ich trakcje. Wiele jest możliwości, począwszy od kół naukowych, czy praktyk, stażów, gdzie można np. nawiązać wiele kontaktów. Należy samemu wyjść do firm. Naprawdę nie jest to hermetyczne środowisko, jak wielu studentom się wydaje.
Dziękuję za rozmowę.
Dziękujemy również.
Rozmawiał Marcin Kawa.
13 października 2006
---
Maciej Wieczorek jest założycielem i prezesem zarządu Celon Pharma sp. z o.o.
Dr Monika Lamparska-Przybysz i Piotr Guzenda są pracownikami Laboratorium Biologii Molekularnej Celon Pharma sp. z o.o.
Komentarze
Rna | 2006-10-22 00:00:00
Może ktoś w końcu zacznie badania w kierunku leczenia chorób mięśni np. dystrofii miotonicznej na którą choruje tyle osób i właśnie czekają na terapię opartą na wyciszeniu genu.
pozdrawiam w imieniu tysięcy chorych
maria
bk 123 | 2007-01-03 00:00:00
Chorzy na chorobe Huntingtona również czekają na taką
terapię.
pozdrawiam
BK
dystrofia miotoniczna | 2007-01-07 00:00:00
Prosimy o wykorzystanie badań w próbach klinicznych w dystrofii miotonicznej. Najwięcej osób choruje na dystrofię DM i czeka , że w końcu zaświta dla nich jakaś nadzieja, bo w Polsce nikt się nimi nie zajmuje/choruje1/8000 ludzi. Prosimy zróbcie coś wtym kierunku, mamy tylu naukowców. chorzy z tchm